Ekscelencjo Księże Arcybiskupie Metropolito,
drodzy bracia kapłani,
drodzy krakowianie i nasi goście,
drodzy organizatorzy i wolontariusze, dobrodzieje Światowego Dnia Ubogich,
Geniusz Ewangelii objawia się w naszym stosunku do u‑Bogich, do tych, którym nie powiodło się w życiu z różnych powodów. Ewangelia Jezusa zapala nas wyobraźnią miłosierdzia i pytaniem, co uczyniliśmy jednemu z tych braci najmniejszych, pokrzywdzonych, chorych, zapomnianych, tych w więzieniu, tych pod mostem, na ogródku działkowym, na wagonach, na plantach. Piotr naszych czasów, papież Franciszek wezwał nas do tego, abyśmy organizowali pozytywny raban, wydarzenie pod hasłem Światowy Dzień Ubogich. Dzieje się to już po raz drugi i dlatego tutaj dzisiaj jesteśmy: bogatsi i biedniejsi, lepiej czy gorzej wykształceni, na stanowiskach i bez nich, wszyscy stoimy u‑bodzy przed Bogiem na tej Eucharystii, aby nas sam Bóg u‑bogacił w sercu i czynił siostrami i braćmi. Jesteśmy razem u‑Boga!
Ks. Jacek Krzemień ze wspólnoty katolickiej Chleb Życia zapalał nas słowem podczas rekolekcji, modliliśmy się adorując wiele dni i nocy Pana Jezusa w Eucharystii podczas Jerycha w kościele św. Barbary i spotkaliśmy się na rozmowach, warsztatach, koncertach, widowiskach, metamorfozach, dyżurach pomocowych i posiłkach w Namiocie Spotkań na Małym Rynku. Rekolekcjonista prosił, aby nigdy nie zapomnieć o wielkiej miłości Boga do każdego z nas, bo On nie może nas nie kochać. Prosił o modlitwę za świat. Mówił do u‑bogich: Jesteście dla nas obrazem Chrystusa. Uwierzcie mi, że Wasza modlitwa, modlitwa człowieka u‑bogiego ma wielką moc. Wy, którzy nie macie nic, wyciągnijcie dziś ręce za tych, którzy choć posiadają dobra materialne, to jednak cierpią, bo odczuwają brak sensu życia. Braku sensu życia nie widać, ale jest potrzebny do życia godnego i szczęśliwego. Módlcie się o ratunek nad nami, przywracajcie nam nadzieję w sens naszego życia, opiekujcie się nami. Wasza miłość jest bardzo potrzebna. I w tym kontekście przystępujemy razem do tej niedzielnej Eucharystii. Po niej udamy się do Namiotu Spotkań na niedzielny wspólny posiłek.
Wołajmy teraz razem do-Boga jak przez te wszystkie dni, abyśmy byli wolni od uprzedzeń, od sądów, abyśmy tworzyli wspólnotę dzieci Boga, dla których Jego Syn umarł i zmartwychwstał. Księże Arcybiskupie, Ojcze naszej Archidiecezji, poprowadź nas przez tę godzinę Eucharystii, godzinę Jezusa Miłosiernego Sługi.
/ks. Dariusz Raś/
Drodzy i czcigodni bracia w kapłaństwie, z księdzem prałatem archiprezbiterem tej wspaniałej bazyliki Mariackiej w Krakowie,
wielebne siostry zakonne,
drodzy siostry i bracia, zwłaszcza wy moi drodzy obecni tu na Eucharystii dotknięci różnego rodzaju ubóstwem,
wszyscy drodzy memu sercu bracia i siostry,
Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą (Łk 21,33) – mówił Chrystus. Możemy zapytać siebie o to, jakie słowa Chrystusa nie przeminą? Na pewno te: bądźcie, miłosierni jak Ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6,36). Nie przeminą także dwa przykazania miłości, które nam wskazał jako najważniejsze: abyśmy kochali Pana Boga całym swoim sercem, ze wszystkich swoich sił, całą naszą duszą i abyśmy kochali drugiego człowieka jak siebie samego (Mt 22, 34–40). Te słowa nie przeminą, z realizacji tych słów będziemy sądzeni. I dokona się to, o czym słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu z Księgi Proroka Daniela. Wielu zbudzi się wtedy na sąd. Jedni zbudzą się do życia wiecznego, a drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie (Dn 12,2). Jeszcze jedno bardzo ważne stwierdzenie, które przekazuje nam Prorok Daniel. Ludzie mądrzy, ci, którzy mądrymi się okażą na Sądzie Ostatecznym będą świecić jak blask sklepienia, a Ci którzy byli nauczycielami sprawiedliwości i którzy wielu ludzi sprawiedliwości nauczyli będą błyszczeć jak gwiazdy przez wieki i na zawsze (Dn 12,2).
Patrząc na dzieje Kościoła, widzimy jak od samego początku misja Kościoła, świadectwo o Chrystusie szło niejako dwoma torami. Pierwszym było nauczanie złączone z szafarstwem Sakramentów Świętych. Drugim była troska o ubogich. Mówią nam o tym dzieje pierwszego kościoła w Jerozolimie, zapisane w Dziejach Apostolskich. Mówi nam o tym zatroskanie św. Pawła, który zbierał datki wśród chrześcijan nawróconych do Chrystusa przez niego w dalekiej Grecji i innych zakątkach ówczesnego świata. Datki, które miały wspomóc chrześcijan żyjących w ubóstwie w kościele jerozolimskim. Mówią o tym jakże dobitnie słowa z Listu św. Jakuba Apostoła o wierze, która jest martwa, jeśli nie jest poparta uczynkami miłości (Jk 2,26).
Patrząc na minione wieki, zwłaszcza epokę średniowiecza aż do czasów nowożytnych i również później, to Kościół wziął na siebie w ramach różnych państw i narodów odpowiedzialność za pomoc: chorym, opuszczonym, biednym. Stąd te wspaniałe fundacje służące właśnie trosce i opiece, nad tymi, którzy zawsze dla ludzi wierzących byli obrazem ich Mistrza i Pana Jezusa Chrystusa. Jakże znamienne pod tym względem są dzieje patronki wczorajszego dnia św. Elżbiety Węgierskiej, jakże przejmujące jest również wielkiego dzieło, które zostawiła patronka jutrzejszego dnia — błogosławiona Salomea. Swoją postawą, mimo że wywodziły się obie z rodów królewskich i książęcych, uczyły co znaczy ubogi, który przychodzi do nas niosąc w sobie niekiedy zatarty, ale przecież rzeczywisty obraz Jezusa Chrystusa.
Do tych mądrych, którzy uczą sprawiedliwości należy także Ojciec Święty Franciszek. To dzięki niemu powstała rok temu inicjatywna, by w całym kościele obchodzić Światowy Dzień Ubogich. To już druga edycja, tego wielkiego dzieła, które skierowane jest do całego Kościoła, bo cały Kościół pochylając się nad losem ubogiego uczy się Chrystusa przychodzącego do nas pod obliczem, twarzą człowieka proszącego o pomoc.
Orędzie na ŚDU tego roku jest wspaniałym rozważaniem Psalmu 34, wersetu 7 — Biedak zawołał, a Pan go usłyszał. Ojciec Święty w tym wersecie odkrywa i rozszerza znaczenie trzech kluczowych słów. Pierwszym słowem jest „wołać”. Jak pisze: stan ubóstwa nie wyraża się mową, lecz staje się krzykiem, który rozdziera niebiosa i dochodzi do Boga. Co oznacza wołanie ubogiego jeśli nie cierpienie i samotność, rozczarowanie i nadzieję? Ze świadomością tego krzyku, który dociera przed tron najwyższego musi się w naszych sercach zrodzić następujące pytanie: Dlaczego ten krzyk, który wznosi się przed oblicze Boga, nie może dosięgnąć naszych uszu, pozostawiając nas obojętnymi i biernymi. W takim Dniu jak ten, który dziś przeżywamy, jesteśmy wezwani do poważnego rachunku sumienia, aby zrozumieć czy naprawdę potrafimy słuchać ubogich.
Krzyk ubogiego przenika i przekracza granice tego ziemskiego świata. Dochodzi do samego Boga. A z drugiej strony ten krzyk z wielkim trudem przedziera się do naszych uszu, a jeszcze bardziej do naszych serc. Dlaczego tak jest? Jesteśmy tak blisko, a jednocześnie tak głusi. A Bóg, który jest Bogiem tak dalekim, transcendentnym, słyszy głos człowieka, który do Niego zwraca się z prośbą o pomoc. Stąd jakże konieczna postawa odejścia od tego, co mówiąc językiem współczesnym, reprezentuje sobą narcyz. Człowiek zapatrzony w siebie. Ojciec Święty Franciszek pisze do nas: Potrzebujemy zasłuchania w ciszę, aby rozpoznać głos ubogich. Jeśli mówimy za dużo nie zdołamy go usłyszeć. Obawiam się, że często wiele inicjatyw godziwych i koniecznych jest bardziej ukierunkowanych na samozadowolenie, niż na prawdziwe rozpoznanie wołania człowieka ubogiego. Z powodu tego ukierunkowania na samodoskonalenie, gdy ubodzy zaczną wznosić swoje wołanie to nasza reakcja nie będzie odpowiednia, ponieważ nie będziemy w stanie wczuć się w ich sytuację. Staliśmy się więźniami kultury, która nakłania do przeglądania się w lustrze i do nadmiernej troski o siebie, uważając, że wystarczy gest altruizmu, by być zadowolonym bez konieczności bezpośredniego zaangażowania. Tu nie chodzi o jakiś obojętny gest. Tu chodzi o otwarcie serca, o wyjście ze skorupy własnego egoizmu, po to aby ubogi stał się moim przeżywaniem.
Drugie słowo wynikające z Psalmu 34 to „odpowiedzieć”. Dzieje Starego Testamentu są w jakiejś mierze historią ludzkich próśb i błagań kierowanych do Boga. Począwszy od Abrahama, który prosił Boga o łaskę potomstwa, nawet wtedy gdy już wiedział, że jest już człowiekiem starym, a jego żona ze względu na swój wiek nie jest w stanie dać mu potomka. A jednak wołał do Boga o miłosierdzie dla siebie i błogosławieństwo, które przyjmie kształt potomków tak licznych jak gwiazdy na niebie i piasek na ziemi. I otrzymał ukochanego, jedynego syna Izaaka, który stał się fundamentem jego nadziei na bycie ojcem wielu narodów (Rdz 15,1−6). Podobnie Bóg usłyszał błagania synów Izraela gnębionych w ziemi egipskiej, skazanych na eksterminację. Usłyszał ich wołanie i dał im Mojżesza. I mocną ręką wyprowadził ich z Egiptu, z domu niewoli. Kiedy później zdążali do ziemi obiecanej przez pustynię, niekiedy pośród głodu i pragnienia, karmi ich manną z nieba (Wj 3,1−15).
Bóg odpowiada. Odpowiada, gdyż słyszy głos wołającego o pomoc. Jego odpowiedź jest odpowiedzią zbawczą. Bo Bogu zależy nie tylko na tym, żeby opatrzyć rany ciała, ale przede wszystkim, aby przynieść zdrowie dla duszy, aby przywrócić każdemu sprawiedliwość godnego życia. Pragnie, aby każdy inny człowiek stworzony na Jego obraz i podobieństwo słyszał wołanie głodnego i też odpowiadał w ramach swoich niekiedy ograniczonych możliwości. Ale żeby odpowiadał, żeby nie pozostał głuchy, żeby nie przyjął postawy silnej obojętności. Stąd też idea ŚDU, o której Ojciec Święty Franciszek pisze, że zamierza być maleńką odpowiedzią całego Kościoła rozsianego po całym świecie. Ma być odpowiedzią skierowaną do wszystkich ubogich, aby nie myśleli, że ich krzyk upadł w próżnię. Prawdopodobnie ten dzień będzie kroplą wody na pustyni ubóstwa. Mimo to będzie jednak oznaką dzielenia się z potrzebującymi, aktywnego odczuwania obecności brata i siostry.
Trzecie słowo, na które zwraca uwagę Ojciec Święty to „wyzwolić”. Bo Bóg działa i okazuje pomoc potrzebującemu właśnie po to, aby mu przywrócić godność. Niewola ubóstwa zostaje złamana mocą działania samego Boga. I stąd możliwość naśladowania Chrystusa w tym geście niesienia pomocy. Ojciec Święty Franciszek pisze: zbawienie przyjmuje formę wyciągniętej ubogiemu ręki, która ofiaruje mu gościnność, która chroni i pozwala odczuć przyjaźń. I poczynając od tej konkretnej namacalnej bliskości rozpoczyna się prawdziwa droga wyzwolenia. Każdy chrześcijanin i każda wspólnota są wezwani, aby być narzędziami Boga, na rzecz wyzwolenia i promocji ubogich. Tak, aby mogli oni w pełni włączyć się w społeczeństwo. Zakłada to, że jesteśmy uważni na krzyk ubogiego i gotowi go wesprzeć.
Drodzy siostra i bracia, rozważamy te słowa: wołać, odpowiedzieć, wyzwolić. Rozważamy te słowa Psalmu 34 i stawiamy sobie pytanie: jak otwarci jesteśmy na wołanie o pomoc, ile w nas jest gotowości by tę pomoc okazać, ile w nas jest pragnienia by człowiek niekiedy zdeptany przez obojętność tego świata poczuł się prawdziwie wyzwolony od nieszczęść, które go przytłaczają? Czynimy sobie z tego rachunek sumienia, a jednocześnie wsłuchujemy się w słowa kończące owo papieskie orędzie – w słowa zaproszenie. Zapraszam braci Biskupów, Kapłanów a w szczególności Diakonów, na których nałożono ręce dla służby ubogim, zapraszam Osoby konsekrowane oraz Świeckich, którzy w parafiach, stowarzyszeniach oraz ruchach dają konkretną odpowiedź Kościoła na wołanie ubogich, aby przeżyli w ten Światowy Dzień Ubogich jako uprzywilejowany moment nowej ewangelizacji. Ubodzy nas ewangelizują, pomagając nam odkrywać każdego dnia piękno Ewangelii. Nie przegapmy tej okazji do bycia łaskawymi. Poczujmy się wszyscy w tym dniu dłużnikami ubogich, abyśmy poprzez wyciągnięte ręce do siebie nawzajem mogli zrealizować zbawcze spotkanie, które umacnia wiarę, urzeczywistnia miłość i umożliwia nadzieję w kroczeniu bezpiecznie na drodze do Pana, który przychodzi.
Bo kiedy po Przeistoczeniu wyznajemy naszą wiarę, w to że Chrystus dla nas umarł, jednocześnie mówimy — On prawdziwie zmartwychwstał i On nieustannie do nas przychodzi. Przychodzi jako Ten, który przyjdzie nas sądzić w Dniu Ostatecznym. I przychodzi jako Ten, który nas będzie sądził z tego w jaki sposób przyjęliśmy Jego – Chrystusa w osobie każdego ubogiego. Z tego będziemy sądzeni.
O światłe oczy w patrzeniu na drugiego człowieka. I o hojność serca, które nie ma granic w okazywaniu miłosierdzia i o gotowość przyjęcia prosimy naszego Mistrza i Pana podczas tej Przenajświętszej Eucharystii.
/metropolita krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski/