Przeglądnąłem prasę. Chcę się tym podzielić z Wami. Wiele się z niej nauczymy. Kazanie wielkanocne może być jak prasówka. W tym tekście nie posługuję się dlatego swoimi słowami. Na tym polega prasówka. Wybrałem trzy tytuły.
Miesięcznik „Znak” — promując książki napisał na swoim www: George Weigel, znany amerykański publicysta katolicki, etyk, zapytał „Co znaczy być katolikiem w dwudziestym pierwszym wieku?” Za punkt wyjścia Weigel obrał dziesięć najbardziej kontrowersyjnych twierdzeń Kościoła katolickiego, m.in.: Jezus jako jedyny Zbawiciel, katolickie wymagania moralne, małżeństwo i celibat, pozytywny wymiar cierpienia, stosunek katolicyzmu do innych religii, do demokracji. Starając się przeanalizować te zagadnienia, zrozumieć je i pokazać ich uzasadnienie, Weigel prowadzi czytelnika ku końcowemu pytaniu: Jaki świat wybrać? Pozornie szczęśliwy świat łatwego życia bez zasad czy bardziej ludzki świat wymagań katolicyzmu? Który świat wart jest tego, by położyć dla niego na szali własne życie?
Nowojorski „The Wall Street Journal” przedstawia esej „Easter effect…” Weigela. Jak widać to mocny autorytet po obydwu stronach oceanu. W tłumaczeniu esej nosi tytuł „Efekt wielkanocny — jak zmienił się świat”
Treść mniej więcej taka: Pierwsi chrześcijanie byli zbici z tropu tym, co nazwali „Zmartwychwstaniem”. Ich walka o zrozumienie dla tego słowa wśród współczesnych doprowadziła jednak do zadziwiającego sukcesu ich wiarę. Powiadają, że pewnego razu Cesarz Konstantyn Wielki miał niebiańską wizję chrześcijańskich symboli. Było to w roku 312, tuż przed zwycięstwem w bitwie pod Milwińskim Mostem, kiedy zdobył niekwestionowane przywództwo Imperium Rzymskiego. Ta wizja, jak wierzył, doprowadziła go, rok później, do… zakończenia wszystkich sankcji prawnych dotyczących publicznego wyznania chrześcijaństwa.
Jednak poważne badania socjologii historycznej tamtego czasu mówią coś innego i ciekawego. Liczba obywateli chrześcijańskich przekraczała wówczas ¼ wszystkich mieszkańców cesarstwa. Dla mnie kompletne zaskoczenie. Nawróciła się nawet mama cesarza, Helena. Trudno było dalej zakazywać wyznawania takiej religii. Co więcej, chrześcijaństwo uchodziło wtedy za szlachetniejszą drogę życia w raczej brutalnym społeczeństwie. Kobiety były przez chrześcijan respektowane i traktowane równo. Niewolnicy nierzadko stawali się w ich gospodarstwach wolnymi pracownikami. W erze różnych plag i epidemii chrześcijanie wyróżniali się organizacją opieki chorych, i to nie tylko własnych, a działo się to pomimo wielkich akcji prześladowań i męczeństw. Przystępowali do nich liczni katechumeni. Chrześcijaństwo rosło również od wewnątrz, ponieważ oni sami posiadali od 300 lat bardziej dzietne rodziny, co było pochodną wiary, nie używania ówczesnych środków antykoncepcyjnych, wykluczenia wśród nich aborcji i dzieciobójstwa. To był efekt wielkanocny, efekt zmartwychwstania — stwierdza Weigel.
Trzeci wybrany tytuł to „Rzeczpospolita”. Szokuje tytułem: „Po zamachu Francja pochyla się nad swoją wiarą”. Podtytuł: Czemu pułkownik Beltrame zdobył się na heroiczną śmierć? Francuzi odkrywają w tych dniach moc porzuconego katolicyzmu. Opowieść jest dłuższa. Posłuchajmy.
W zeszły czwartek po mszy w katedrze Świętego Michała w Carcassonne ciało Arnauda Beltrame’a spoczęło na cmentarzu we wiosce Ferrals-les-Corbieres, gdzie mieszkał z żoną. To był kulminacyjny punkt trwającej od prawie tygodnia publicznej debaty o tym, co skłoniło żandarma do oddania życia za zakładniczkę wziętą przez terrorystę Radouane’a Lakdima w sklepie SuperU w miejscowości Trebes koło Carcassonne.
– To była po prostu śmierć chrystusowa – mówi „Rzeczpospolitej” znany francuski historyk Alain Besancon. W przeciwieństwie do innych krajów Europy dżihadyści we Francji zwykle nie uderzają na oślep, tylko starają się zabić wojskowych, żandarmów, funkcjonariuszy służb porządkowych.
W poprzedni piątek Lakdim miał w głowie podobny scenariusz. Rano porwał w Carcassonne opla corsę, zabijając pasażera i ciężko raniąc kierowcę. Gdy okazało się, że z pobliskich koszar 3. Pułku Piechoty Desantowej nikt nie wychodzi, dżihadysta ostrzelał (nieskutecznie) grupę trenujących funkcjonariuszy policji CRS, po czym zabił kolejne dwie osoby w SuperU i wziął jako zakładniczkę kasjerkę. Beltrame właśnie wtedy dobrowolnie oddał się za nią terroryście, z którym spędził długie trzy godziny. Gdy padły dwa strzały, oddziały antyterrorystyczne przystąpiły do szturmu pomieszczenia, gdzie schronił się Lakdim i go zabili. Beltrame był jednak już ciężko ranny od ciosów nożem i umarł kilkanaście godzin później z powodu wykrwawienia w szpitalu.
– Jego wielkość zdumiała Francję. Przez nas wszystkich, Francuzów, przeszedł szczególny dreszcz. Jeden z nas powstał dumny, świadomy, odważny.
W ten sposób dołączył do szeregu bohaterów, których sam wielbił. Będzie żył w was, przez was, w waszych modlitwach – mówił w środę Emmanuel Macron w czasie państwowych uroczystości pogrzebowych Arnauda Beltrame’a na dziedzińcu Pałacu Inwalidów w Paryżu.
– Prezydent jak typowy Francuz nie jest katolikiem. Ale i jego zaszokowała głębia duchowości, która kazała pułkownikowi posunąć się do takiego bohaterstwa – mówi Besancon.
Beltrame, absolwent prestiżowej szkoły wojskowej Saint-Cyr, pochodził z przeciętnej, zlaicyzowanej rodziny francuskiej. Wzorowy funkcjonariusz, należał wcześniej do wolnomularzy. – To jest dość typowe w środowiskach wojskowych – mówi Besancon.
Wszystko zmieniła pielgrzymka w 2006 r. do Lourdes. Cystersi z opactwa w Timadeuc, które później Beltrame odwiedzał regularnie, mówią, że wtedy żandarm doznał olśnienia. W wieku 33 lat ich zdaniem „przeżył symboliczne spotkanie z Chrystusem”.
Żona Marielle, z którą miał w czerwcu wziąć katolicki ślub (i dopełnić nawrócenia — przyp. moje), mówi: „Czuł się do szpiku kości żandarmem. To znaczyło dla niego przede wszystkim chronić. Ale nie można zrozumieć jego poświęcenia bez osobistej wiary. To jest więc akt żandarma i akt chrześcijanina. Jednego od drugiego nie da się oddzielić”.
W kraju, ze szczególną mocą brzmiały w czasie mszy pożegnalnej w kościele Świętego Sulpicjusza słowa Antoine’a de Romaneta, biskupa sił zbrojnych: „Sądzę, że ofiarował swoje życie, aby zatrzymać śmierć. Wiara dżihadysty kazała mu zabijać. Wiara chrześcijańska Arnauda kazała mu czyjeś życie ratować, ofiarowując, jeśli to konieczne, życie własne. Pułkownik Beltrame był przekonany, że nie można walczyć z ideologią tylko bronią i komputerami. Tę ideologię można trwale pokonać tylko dzięki przekonaniom duchowym”.
Czy śmierć Beltrame’a pomoże w odrodzeniu Kościoła we Francji? – Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Najpierw sam Kościół musiałby przyznać się do upadku i wyciągnąć z tego wnioski – mówi Besancon.
Zadanie jest w każdym razie kolosalne. Co prawda, wciąż ok. 60 proc. Francuzów uważa się za katolików, ale jedynie 4 proc. regularnie chodzi w niedzielę na mszę wobec 27 proc. w 1952 r. i 38 proc. w dzisiejszej Polsce. Tylko od 1990 r. liczba ślubów katolickich spadła o połowę, do ok. 70 tys. rocznie. Tyle tekstu red. Jędrzeja Bieleckiego.
Prasówkę zostawiam bez wielkiego komentarza. Wydaje mi się zbyteczny. Chrystus Zmartwychwstał i to On uzdalnia nas do szlachetniejszego życia. Tego, aby chrześcijaństwo w nas rosło. Tego życzymy sobie od wieków! I tego nam wszystkim Kochani życzę! Alleluja! Zmartwychwstał Pan!!!
/ks.inf. Dariusz Raś/