Niekiedy mamy pokusę zastąpienia Stwórcy. To samo w sobie bardzo groźne zjawisko. Często zakłada fałszywą pobożność, nawet autonomię człowieka w wytyczaniu granic tego, co można, a co nie.
Za mało pamiętamy, że to Bóg obdarza miłością. Czyni to bezwarunkowo i hojnie. Przypowieść o krzewie winnym nas niejako prostuje na drodze do niechybnego samouwielbienia. Dotyka i przestrzega wielu, którzy sami siebie chcą zdefiniować. A przecież jesteśmy tylko latoroślami. Co więcej, jesteśmy aż latoroślami. Obraz krzewu przywraca naszemu życiu tylko właściwe proporcje. Bo to przecież Stwórca oczyszcza i uprawia krzew Syna, czyli latorośle — nas samych. To nie my sami siebie szczepimy, opiekujemy, owocujemy. Naszą rolą jest rozpoznanie tej prawdy i wpatrywanie się, zagłębianie się w tajemnicę Boga w każdym powołaniu, na każdym gruncie życia. To ważna konstatacja.
A jeśli ktoś Stworzyciela nie uznaje? Pozostaje mu na pewno uznanie granic własnej wolności, tak aby nie szkodzić innym stworzeniom, innym latoroślom. Rozlega się wówczas choćby głos sumienia: nie czyń drugiemu co tobie niemiłe. To poważne wezwanie w świecie samowolki.
Eucharystia to czas przywracania ludziom właściwej proporcji. Żyjemy, poruszamy się, jesteśmy w odniesieniu do Jezusa i innych. Nasza wielkość i nasza małość objawiają się w czasie Mszy równocześnie w odniesieniu do tajemnicy Pana. Życie nasze wspaniałe jest przecież darem z góry. Dlatego nie silmy się na zastępstwo Boga. Uczmy się właściwej proporcji od Eucharystii. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
Kazanie wygłoszone dla uczestników XIII konferencji naukowej „Etyka Mediów”.